Dolnośląskie Centrum Onkologii we Wrocławiu nie otrzyma 125 mln zł z Krajowego Planu Odbudowy. Powód? Błędy formalne we wniosku. W tle nie ma jednak tylko papierologii. W tle są tysiące pacjentów i ich rodzin. Diagnozy nowotworowe nie czekają – a każda zwłoka to realne zagrożenie dla zdrowia i życia.
To nie jest kolejna sytuacja, w której można zbyć temat ogólnym stwierdzeniem, że „trwa analiza” lub „poszukujemy winnych”. Mieszkańcy Dolnego Śląska zasługują na konkrety – kto zawinił i dlaczego nie zadziałały mechanizmy kontroli, które powinny zabezpieczać takie procesy? Sprawa nabiera szczególnego wymiaru, gdy spojrzymy na to, że nadzór nad ochroną zdrowia w regionie sprawuje wicemarszałek Jarosław Rabczenko z Koalicji Obywatelskiej. Trudno dziwić się pytaniom, dlaczego na etapie przygotowań wniosku nie dostrzeżono ryzyka, które dziś kosztuje dziesiątki milionów złotych.
W tle pojawiają się znane schematy – zrzucanie odpowiedzialności na dyrekcję szpitala, uniki, wzajemne oskarżenia. Tymczasem nie o to tu chodzi. Polityczne ambicje, spory czy personalne rozgrywki powinny zejść na dalszy plan, gdy w grę wchodzi zdrowie i życie Dolnoślązaków. Wiele osób i instytucji przez lata walczyło o rozwój onkologii w regionie – teraz, przez jeden błąd, cały ten wysiłek może zostać częściowo zaprzepaszczony.
Nie chodzi o szukanie kozła ofiarnego, ale o odpowiedzialność. O to, by podobne sytuacje się nie powtarzały. Bo publiczne pieniądze to nie grant dla wybranych – to wspólny zasób, który powinien służyć obywatelom. Zwłaszcza wtedy, gdy mowa o jednym z największych wyzwań zdrowotnych współczesności – chorobach nowotworowych.
Dziś nie wystarczy milczenie czy ogólnikowe komunikaty. Potrzebne są transparentne działania, jasne wyjaśnienia i szybkie decyzje naprawcze. Mieszkańcy Dolnego Śląska mają prawo wiedzieć, dlaczego utracono 125 milionów złotych i co zamierza zrobić samorząd wojewódzki, by zminimalizować skutki tej straty. Bo czas działa na niekorzyść pacjentów.